Jabłonek ze sobą nie zabrali
Łapaliśmy w Puszczy Kampinoskiej kijanki, pakowaliśmy do słoików i udawaliśmy, że to ryby. Raz nakarmiliśmy nimi kurczęta, które trzymała babcia. To było jak bomba w kurniku. Ptaszyska tak je wecowały, że prawie połamały sobie nogi. Babcia się oczywiście wściekła.
To jest najstarsza droga na Ławy. Mogę zaryzykować, że ma dobrze ponad dwieście lat. Tyle, co sama wioska. To oczywiste, bo wieś to nie wyspa. Trzeba się do niej jakoś dostać. Od początku chodziło się właśnie tą drogą, czyli od Wólki. Tak jak my teraz idziemy.
Urodziłem się w 1975 roku, mój brat w 1979, a wyprowadziliśmy się stąd w 1981. Więc on pamięta jeszcze mniej niż ja. Zawsze byłem dzieckiem, które dużo chłonęło i rejestrowało. Potem, już jako dorosły człowiek, zacząłem rozmawiać z dawnymi sąsiadami. Zbierać informacje i zdjęcia, grzebać w archiwach. Poskładałem sobie z tego wszystkiego całościowy obraz i teraz mogę cię oprowadzić po nieistniejącej wsi. Opowiedzieć o gospodarstwach, których już nie ma. Zresztą nawet po tym, jak na dobre się stąd wynieśliśmy, co chwilę wracaliśmy. Tata był za granicą, a mama zabierała nas tu niemal w każdy weekend. W wakacje i święta przyjeżdżaliśmy na dłużej. Co to była za wyprawa! W Łomiankach trzeba było wsiąść w autobus linii dwieście jeden, dojechać do Hali Marymonckiej, tam przesiąść się w tramwaj dwadzieścia siedem. Albo spod huty sto piątką do Grot.
Z tych wszystkich miejsc można było złapać pekaesy do Zaborowa, Leszna i Kampinosu, które ruszały spod Dworca Zachodniego. Najczęściej jechaliśmy do Zaborowa, a potem już na piechotę. Pięć kilometrów, inną drogą, tą, którą wiedzie niebieski szlak turystyczny. Zdarzało nam się ten...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta