Pazur i skarb
Bardzo lubię powtarzaną przez Marka Aureliusza samemu sobie myśl – „bacz, byś się nie scezarzył”. Zwłaszcza dlatego, że właściwie każdy może ją dopasować do własnych potrzeb. Uważaj, abyś się nie sprofesorzył. Ale też nie sksiężył. Nie zdziennikarzył. Nie zekspercił. Nie spisarzył. I tak dalej, w zasadzie bez końca.
Miałem do niego zawsze ogromną słabość, jak do wszystkich pasażerów na gapę. Nie tyle załapał się przez przypadek na swoją przygodę, co został w nią złapany. W przeciwieństwie do swoich kuzynów – w żaden sposób na nią nie zasłużył. Biedny Eustachy Scrubb, nie wiedział, że najlepsze dopiero przed nim. Gdy na jednej z wysp, na których zatrzymał się „Wędrowiec do Świtu”, odkrył jaskinię pełną skarbów, a w jej rogu dogorywającego smoka, zrobił najgłupszą z możliwych rzeczy. Założył na ramię najpiękniejszą z kosztowności, wysadzaną drogimi kamieniami bransoletę. Po czym (a mógł spodziewać się tego każdy, kto kiedykolwiek przeczytał jedną-z-tych-książek-które-naprawdę-warto-przeczytać) sam zamienił się w smoka.
Scena jego uzdrowienia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta