Kochał Osiecką, podziwiał Conrada
Trwa Rok Marka Hłaski w 90. rocznicę jego urodzin. Pisarza przypominamy z perspektywy przymusowej emigracji i poetki, z którą był już zaręczony.
Niekiedy wilkiem się nazywał, lecz wilkiem nie był, raczej chciał być, gdy cały naród raźnie śpiewał – on wolał zawyć – pisała w wierszu o Marku Hłasce jego narzeczona Agnieszka Osiecka. Ich narzeczeństwo nie miało dalszego ciągu. Oboje przeżywali potem bardzo barwne życie, obfitujące w romanse, przelotne miłości, małżeństwa.
Podsumowując swój związek z Hłaską, Osiecka napisała, że łączyły ich nadmiar wyobraźni i skłonność do życia we śnie. Nigdy przy tym nie ukrywała uznania, a wręcz podziwu dla jednego z kaskaderów polskiej literatury, od którego śmierci minęło właśnie 55 lat.
W jednym z wywiadów Agnieszka Osiecka powiedziała mi przed laty:
– Dwoistość była jego cechą dominującą. W wieku lat dwudziestu kilku na jego twarzy dominowały dwa grymasy: tragiczno-zrozpaczony i pełen oszalałego szczęścia. Walczyły w nim dwie natury. Z jednej strony doświadczenia starszych ludzi i to, co widział dokoła, utwierdzało go w przeczuciu wielkiej katastrofy pewnych wartości. Wychowywał się w stalinowskich czasach i widział, że moralność upada. W szkołach czytano na przykład radziecką powieść o chłopcu, który został bohaterem, ponieważ doniósł na swego tatę. Marka doprowadzało to do autentycznej rozpaczy. On uwielbiał Josepha Conrada, kochał wzór moralności zupełnie skrajnej. Kapitan powinien iść na dno razem ze swoim statkiem, w przyjaźni liczy się wierność, dzieci i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta