Między kiczem a realizmem
Kiedy obrazy Zagłady stają się elementem popkultury, kicz wypłukuje z nich śmierć, zastępując ją tanim pocieszeniem. Mierność i tandeta jednak świetnie się sprzedają, dlatego w kontrze potrzebujemy wybitnej fikcji.
Sześć odcinków „Tatuażysty z Auschwitz” przekonało mnie, że pobyt w obozie był do wytrzymania. Gdybym był odważny, ostrożny i sprytny, we właściwej chwili wyszeptał prośbę i poparł ją łapówką, przeszedłbym – jak Lale (Ludwig), tytułowy bohater, i jego ukochana Gita – przez „piekło” najsłynniejszego z obozów hitlerowskich, jedynie z dala obserwując kominy krematoriów.
W nowym serialu – jak zwykle w produkcjach o wojnie – pasiaki więźniów są czyste, podobnie jak rany, które rzadko zagrażają życiu. Aktorzy grają kompetentnie, ale nie potrafią zagrać stresu pourazowego; nie wyglądają też na wygłodzonych, raczej na smutnych przebierańców. Niemiec potrafi zastrzelić więźnia choćby z kaprysu, jednak kapo da się udobruchać, więc kochankowie przeżywają obóz, by spotkać się w ojczyźnie i żyć potem długo i szczęśliwie. Kątem kamery widzimy umieranie w wagonie bydlęcym, pobyt w karcerze, śledztwo (niezbyt brutalne) i poród w baraku; omijamy jednak zbyt krwawe epizody.
Stary Lale ze śmiechem opowiada niektóre etapy obozowego romansu, jak najpiękniejsze chwile młodości. Tatuażysta jedynie nawiązuje do komór gazowych, ale o nich nie mówi, pokazując tylko obóz koncentracyjny jako miasto więźniów, miejsce potworne, lecz wyobrażalne – i znośne....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta