Feminizm zacietrzewiony
Bez opozycji jakiegoś „wzorca” męskości trudno będzie zdefiniować kobiecość.
Siła przekazu aktualnie dominującego w środowiskach opiniotwórczych jest tak duża, że wahamy się przed otwartym werbalizowaniem swoich niezbyt poprawnych poglądów. Tymczasem nie brakuje powodów do pozbawionych ideologicznego zacietrzewienia wątpliwości zdroworozsądkowych.
Na przykład pozornie oczywista kwestia dążenia do równouprawnienia płci. Gwoli uproszczenia wywodu skupię się na dwóch płciach biologicznych, co i tak jest wystarczająco ryzykowne, biorąc pod uwagę spodziewaną krytykę za lekceważenie „wielopłciowości” kulturowej.
Androcentryk, mizogin, świnia
Pierwszym przemyślanym manifestem feminizmu była „Deklaracja praw kobiety i obywatelki” ogłoszona w 1791 r. przez samozwańczą markizę Olympe de Gouges. Absolutnie szokujący był już pierwszy punkt, który głosił, że „Kobieta rodzi się i pozostaje wolna i równa w prawach mężczyźnie”. Nic więc dziwnego, że już dwa lata później groźna prowokatorka została zgilotynowana. To krwawe ostrzeżenie spowolniło, ale nie powstrzymało dążenia kobiet do zrównania ich praw z mężczyznami.
Polska, długo pozostająca w tyle tego ruchu, nadrobiła swoje zapóźnienie 28 listopada 1918 r., stając się trzecim państwem na świecie, które przyznało kobietom pełne prawa wyborcze. Było to pokłosie aktywności naszych sufrażystek, które już w 1891 r....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta