Trump. Siewca burzy i reszta świata
Ameryka chce oczyszczającego deszczu. Pragnie go jak nigdy.
Donald Trump wygrał te wybory. Ponad wszelką wątpliwość, bezdyskusyjnie. I to wbrew sondażom, zapowiedziom, oczekiwaniom elit, a przede wszystkim wbrew naszej wizji Ameryki. Bo jak to możliwe, że na czele największej demokracji świata staje miliarder, celebryta, człowiek oskarżany o przestępstwa, zarazem wiecowy mówca, który nie gryzie się w język, obraża i oskarża, obiecuje gruszki na wierzbie i naprawę planety w dziesięć minut. Jak to możliwe?
Stop; najpierw mała retrospekcja. Trump już przez cztery lata był prezydentem i ani tego świata specjalnie nie zepsuł, ani nie naprawił. Pamiętamy? Więc może i teraz należałoby emocje podzielić przez cztery albo pięć, spojrzeć w lustro i pomyśleć o granicach przesady. Tak, to nieźle pomyślana terapia, tyle że nie daje żadnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego Donald Trump, jakkolwiek patrzeć, symbol aroganckiej, białej i dominującej Ameryki, znowu wygrał wybory. Jakim cudem, dlaczego?
Zanim pokuszę się o odpowiedź, opowiem o Ameryce, którą poznałem na początku lat...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta