Bóg jest pisarzem
Śmiech Sary, zazdrość Kaina, bezradność Samsona, któremu obcięto włosy. Niedowiarstwo Zachariasza, milczenie Józefa, zdrada Judasza i zdrada Piotra. Nie ma takiego zawahania ani takiego triumfu. Takiej samotności ani takiej ucieczki, która nie znalazłaby tu na siebie odpowiedzi. Która by tu siebie nie rozpoznała, nie zbudowała na odbiciu z liter i wersów swojej tożsamości.
Zawsze, gdy tylko ten temat się pojawia, mam wrażenie, że rozmawiamy o żeńskiej wersji potwora doktora Frankensteina. Że im bardziej będzie złożona, niejednorodna, pozszywana z pochodzących z przeróżnych zupełnie parafii kawałków, tym więcej wstąpi w nią życia. Jakby szwy były żyłami, w których tętnią kontrasty, wprawiając ją w ruch. Tożsamość.
Po polsku to słowo jakoś rozlewa się na boki, brzmi tak, jakby chciała meandrować i się rozgałęziać. Rozrastać i zdobywać. Po łacinie jest zupełnie inaczej – „Identitas” brzmi jak szczelina, pęknięcie w gładkiej powierzchni. Jak szpara między drzwiami a framugą, przez którą pada cienka smużka światła i dochodzą niewyraźne dźwięki. Ale nie ma...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta