Czarna woda
Prawie nikt, poza najważniejszymi ludźmi w państwie, nie wiedział wtedy, że pierwszy polski helikopter Marynarki Wojennej pojawił się na miejscu katastrofy dopiero o godzinie 10.15, czyli prawie sześć godzin po wezwaniu pomocy przez „Heweliusza”.
Mieszkająca w Gdańsku Anna Korzeniowska, żona pierwszego elektryka z „Jana Heweliusza” Andrzeja Korzeniowskiego, z powodu wyjących syren nie mogła spać, a kiedy w końcu usnęła, śniła jej się czarna woda zalewająca miasto. Rano była zmęczona tym koszmarem. I wtedy coś ją tknęło. Pierwszy raz w życiu powiedziała córce: „Chodź, Zosiu, pomódlmy się za tatusia”. Potem odprowadziła małą do szkoły. Po powrocie do domu usłyszała dzwonek domofonu. To był przyjaciel jej męża.
– Na jakim statku pływa teraz Andrzej?! – zapytał.
– Na „Heweliuszu”.
Potem wybrzmiała długa cisza, a po niej jego słowa:
– Ten prom zatonął dzisiaj w nocy.
Huragan, który w położonym nad Morzem Północnym niemieckim landzie Szlezwik‑Holsztyn zerwał w nocy wiele dachów, między innymi z kościelnej wieży w Lubece i z budynku ratusza w Kilonii, na wybrzeżu Bałtyku siał jeszcze większe spustoszenie. Strażacy z Trójmiasta nie pamiętali takiego dyżuru od dekad. W niektórych domach wylatywały szyby z okien. Połamane drzewa zniszczyły dziesiątki samochodów i zatarasowały drogi. Według Dyrekcji Okręgowej Dróg Publicznych w Gdańsku tylko w tym rejonie na jezdnie spadło pół tysiąca drzew. Ze starych gdańskich kamienic leciały dachówki, wyły syreny alarmowe aut, a pijacy, nie mogąc spać, wyszli ze swoich melin, awanturowali się i doprowadzili do rekordowej liczby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta