Dojmujące milczenie telefonu w domu
A myślę sobie czasem, że jeszcze mógłbym napisać kilka opowiadań, których kiedyś nie napisałem. W zeszycie mam szkic powieści – drugiej części „Domu pod Lutnią”. W ostatnich latach nie potrafiłem się zmobilizować, aby to napisać. Teraz żałuję, bo obecnie podjęcie takiego wyzwania przekracza moje możliwości.
Krzysztof Lisowski: Czy z perspektywy czasu, z miejsca, w którym jesteś, widzisz takie kluczowe momenty, kiedy mógłbyś przez jedną decyzję zmienić całkowicie swoje życie, być kimś innym niż teraz?
Kazimierz Orłoś: Tak, pamiętam takie momenty, które istotnie mogły wpłynąć na moje życie. Wspominałem o nich w autobiografii, więc tutaj tylko przypomnę jedno zdarzenie. Wczesną wiosną w 1953 roku, jeszcze przed maturą, biegałem po południu, na stadionie Ogniwa w Warszawie, trenując do biegu na 1500 metrów w zawodach międzyszkolnych. Znalazłem się w reprezentacji lekkoatletycznej naszego Liceum im. Tadeusza Reytana. Kiedy przebiegałem przed grupą osób stojących obok bieżni, zaczęto wołać i kiwać na mnie, abym zatrzymał się i podszedł. Okazało się, że chce ze mną porozmawiać Jan Mulak – ówczesny trener lekkoatletycznej reprezentacji Polski. Stał otoczony grupą, zapewne również trenujących bieganie, młodych ludzi. Zdziwiony i zaskoczony dowiedziałem się, że zwrócił na mnie uwagę i chciałby, abym cztery razy przebiegł wokół stadionu (cztery razy po czterysta metrów), za zawodnikiem, którego wyznaczy. Zgodziłem się oczywiście, zdając sobie jednocześnie sprawę, jak bardzo jestem nieprzygotowany na taki występ. I bojąc się, że zawiodę oczekiwania znakomitego trenera. Wyznaczony na mego towarzysza młody człowiek – niższy ode mnie, krępy, mocno zbudowany...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta