Przeciw kaprysom celebryty
Jak wiele ludzkiego szczęścia i nieszczęścia mogą przynieść wybory, widzieliśmy ostatnio w Stanach Zjednoczonych. Jak wybór konkretnego człowieka może wpłynąć na los kraju i całych narodów. W polskich wyborach też chodzi o coś bardzo ważnego, nawet jeśli Krzysztof Stanowski to pomija.
Możliwe, że wydam się wam najbardziej nudnym człowiekiem na świecie. Nic nierozumiejącym z porywającego świata memów, gifów, clickbaitów, internetowych eksperymentów, happeningów i tak dalej, i dalej. Ale czy naprawdę muszę akceptować każdy eksces celebryty? A przynajmniej milczeć na jego temat? Nie muszę. Tak właśnie mam z Krzysztofem Stanowskim i jemu podobnymi, którzy upierają się, że trzeba ośmieszać demokrację. System, dzięki któremu mają przestrzeń do działania, jedyne takie w historii polityki środowisko, w którym mogą w sposób nieskrępowany wyrażać swoją niezgodę na rzeczywistość.
Stanowski publicznie ogłosił, że będzie kandydował na prezydenta, choć zaznaczył, że nie zamierza nim zostać, bo „nie ma ku temu kompetencji i doświadczenia. Nie jestem w stanie tego urzędu piastować z odpowiednią godnością i klasą”. Zgoda, nie ma. Po co więc kandyduje? By wykpić, wydrwić system,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)