Zanim Putin wkroczy do Warszawy
Polacy, nie popadajmy w histerię. Nie poddajemy się Ruskim. Jeszcze na to za wcześnie.
Mam w sobie jakiś wewnętrzny bunt przeciw temu czarnowidzeniu, katastrofizmowi, który wypełza na wierzch debaty publicznej niemal z każdej głowy: analityków, ekspertów, komentatorów, ludzi bliższych i dalszych służbom, tym, co to wiedzą na pewno, albo takim, którym wydaje się, że są na łączach z Panem Bogiem. Najgorsi są ci, co to powołują się na najtajniejsze dane wywiadowcze: „oto wedle wywiadu duńskiego, Ruscy mogą zaatakować któreś z państw NATO już za dwa lata!”. Inni wieszczą, że zostało nam tylko pięć lat”. Do czego? – pytam. No jak, do czego? Do wojny oczywiście. A z kim, to wiadomo. Putin się zbroi i zbroić nie przestanie, nawet gdyby doszło do zawieszenia broni w Ukrainie, jego fabryki zbrojeniowe się nie zatrzymają. Będą dalej wypluwać drony, czołgi, samoloty i amunicję. Po co? Oczywiście, żeby zająć Europę. Najpierw zająć Suwałki. A później? Rozciągnąć ruski mir do Wisły, Odry, na całe dominium Stalina, czyli po Łabę, a może nawet dalej.
A armia? – pytam. Czy Kreml będzie przez pięć lat płacił swoim kontraktowym miliardy za gotowość? No będzie –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta