Nic na tym nie wygramy
Uderzająca zmiana naszego podejścia do Ukrainy mówi o Polakach wiele i, niestety, niedobrze. W przyszłości trudno nam będzie postrzegać samych siebie tak, jak postrzegaliśmy się dotąd, i jakimi pewnie chcielibyśmy widzieć się dalej.
Polska zmiana stosunku do Ukrainy jest niezwykle ciekawa. Powody, podawane przez tzw. vox populi jako jej przyczyny albo w ogóle nigdy realnie nie zaistniały, albo, jeżeli są realne, Polacy widzą je przez szkło zarazem powiększające i zniekształcające.
Zacznijmy od tych pierwszych, a są to oczywistości. Pobyt setek tysięcy Ukraińców w naszym kraju nie kosztuje tak naprawdę nic, biorąc pod uwagę fakt, że zdecydowana ich większość pracuje, i to legalnie. Można wręcz zetknąć się z wyliczeniami mówiącymi, że jako społeczeństwo na tym zarabiamy. Na pewno zaś pozostanie u nas choć części obecnie żyjących w Polsce Ukraińców, a zwłaszcza kobiet z dziećmi, złagodzi naszą katastrofę demograficzną. Żadne wiarygodne dane i żadna wiarygodna opowieść nie potwierdza natomiast pociesznych historyjek pt. „rozmawiałam z jednym takim, którego ciotki wnuka nie przyjęli do przedszkola, bo tam, panie, same Ukraińce”.
Nieprawdziwe jest również wiązanie przybyszów ze wzrostem ceny mieszkań (liczba kupionych przez nich nieruchomości jest w skali kraju, a nawet największych miast, niezauważalna). Również ich przestępczość ogranicza się niemal wyłącznie do wykroczeń drogowych (teraz, bo co może nastąpić po ewentualnym przerwaniu działań wojennych i napływie kombatantów, tego oczywiście nie wiemy).
Wobec...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta