Precz z populizmem!
Nadużywanie pojęcia populizm jest nie tylko intelektualnie wstydliwą dolegliwością, ono po prostu niczego nie wyjaśnia, a wręcz zaciemnia obraz licznych i różniących się między sobą chorób trapiących współczesną liberalną demokrację.
Precz z populizmem? Nie, to nie będzie o tym, o czym myślicie… W ostatnim okresie miałem okazję uczestniczyć w panelu na ważnym wydarzeniu publicznym, gdzie dyskutowano o prawicowym zwrocie Unii Europejskiej. Jego uczestnicy w większości ów zwrot opisywali jako populistyczny właśnie. Nieco później polski ambasador w ważnym nadawcy radiowym łaskaw był opisywać zagrożenia dla demokracji liberalnej w USA i też nadużywał pojęcia populizm; niestety, posunął się też do tego, by wymienić najważniejsze jego cechy. Tyle że żadna z wymienionych przez niego cech nie należy zdaniem zbiorowej mądrości nauk politycznych do populizmu. We współczesnej debacie publicznej Donald Trump to populizm, Aleksandar Vučić w Serbii, Alternatywa dla Niemiec, Evo Morales w Boliwii, Partia Finów również… Lista jest bardzo długa. Nawet niewprawne politologicznie oko zauważy, że coś tu jest nie tak.
Prosta karykatura
Mamy zatem problem, jak używać tego pojęcia, by miało ono jakikolwiek sens. Wszak wiemy, że osiołek jest podobny do zebry, a ta do jelonka, ale nie ma sensu na osiołka mówić zebra. Podobnie z populizmem; ma on szereg siostrzanych (sic!) pojęć zbliżonych do populizmu, a jednak oznaczających coś innego, choć zawsze coś niewspółmiernego do liberalnej wersji demokracji.
Przypomnijmy zatem, czym jest populizm– tak dla teoretyków, jak i empirycznie nastawionych badaczy nauk...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
