Nic to
Zakochanym zawsze wydaje się, że odkryli nowy język. Dlatego pisanie, które nie ma nic wspólnego ze stanem ekstazy i udręki, jest nic niewarte.
Proszę mi wybaczyć kabotyństwo tego, co zaraz zrobię. O tym wszystkim, co wydarza się po drugiej stronie pisma, o każdej z męczarni i rozkoszy układania słów w zdania, co do zasady należy milczeć. W przeciwnym razie popadnie się z dużą dozą prawdopodobieństwa w jedno z dwóch: chwalipięctwo albo użalanie. A najprawdopodobniej – mieszankę jednego z drugim. Proszę mi wierzyć, że jeśli już to robię, to mam ku temu powód.
Ten moment, w którym trafiła do drukarni, był jak zerwanie. Nagłe zakończenie trwającego blisko rok romansu. Sprzątałem porozrzucane notatki, jakbym robił porządek w łazience. Wyrzucałem jej szczoteczkę do zębów, opróżniałem półkę z kosmetykami. Jedne książki odkładałem na półkę, inne odnosiłem do biblioteki – sprzątałem ubrania, których zapomniała spakować. Każde z nich miało jeszcze na sobie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)