Ulegamy złudzeniu co do skuteczności leków
Może depresja powinna być sygnałem, żeby wprowadzić zmiany w życiu, a nie skupiać się na lekach.Rozmowa z Robertem Whitakerem, autorem książki o błędach i nadużyciach w farmakoterapii
Od specjalistów z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego słyszę, że rośnie liczba osób, które mają zdiagnozowane zaburzenia lękowe i depresyjne. Dlaczego tak się dzieje?
Być może stworzyliśmy system, w którym ludzie coraz częściej postrzegają się jako osoby chore. Już w latach 80. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne przyjęło model, zgodnie z którym lęk i depresja to choroby mózgu. Tego typu sposób patrzenia na problem bardzo spodobał się firmom farmaceutycznym, które zauważyły w tym swój interes. Choroby można leczyć przecież tylko lekami. Dzięki temu farmaceutyki stały się bardzo cenne. W latach 90. prowadzono wiele kampanii, które miały przekonać, że stany lękowe i depresyjne to choroby. Zaczęto nas przekonywać, że odczuwanie smutku czy frustracji to nienormalna sytuacja. Problemy emocjonalne przedstawiono jak sytuację wymagającą wizyty u psychiatry, który przepisze lek. To tworzyło coraz większy rynek na medykamenty.
Opisuje pan sytuację sprzed ponad 30 lat w Ameryce. A ja pytam o to, co lekarze widzą w swoich gabinetach dzisiaj w Polsce.
To jest konsekwencja tego, co działo się już wtedy i na początku XXI wieku. Jeśli przyjechałby pan w 2000 r. na konferencję Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, okazałoby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta