ADHD. Chcesz, to masz?
Do gabinetów psychiatrycznych napływa fala dorosłych osób, które pragną jednego: stwierdzenia, że mają ADHD. Ten, kto naprawdę potrzebuje pomocy, może podjąć leczenie, zmieniać codzienne nawyki czy choćby uzgodnić z szefami przyjazny dla siebie tryb pracy. Po co jednak diagnoza tym, których to zaburzenie w rzeczywistości nie dotyka?
Gdy psychiatra na mnie spojrzał, w jego oczach zobaczyłem nieufność. Czułem się, jakbym przyszedł wyłudzić receptę. A ja tylko chciałem porozmawiać o sobie, bo podejrzewałem u siebie ADHD. Dopiero potem odpowiedzi na kolejne pytania i testy potwierdziły moje podejrzenia – opowiada Mariusz, u którego dwa lata temu zdiagnozowano zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ang. attention deficit hyperactivity disorder).
Reakcja lekarza, którą zaobserwował w gabinecie, może wynikać z emocji, które powstały wokół ADHD. O ile w przypadku większości zaburzeń psychiatrycznych, od depresji przez lęk po uzależnienia, pacjenci zwykle wolą usłyszeć, że problem ich nie dotyczy, o tyle z ADHD wręcz przeciwnie – czasem jakby marzyli o jego potwierdzeniu.
– Ludzie aktywnie poszukują diagnozy ADHD. Chcą ją mieć. Przychodzą jak do sklepu po to, żeby ją otrzymać. Są w stanie sporo za to zapłacić. Koszt diagnozy to 1,5 tys. zł i więcej – opowiada „Plusowi Minusowi” psychiatra prof. Sławomir Murawiec. – Dla mnie to duża zmiana w pracy. Do tej pory w moim zawodowym życiu stawiałem diagnozę, przed którą pacjenci się bronili. Teraz przychodzą z zamówieniem i oczekiwaniem konkretnej diagnozy
– Niekiedy traciliśmy pacjenta, gdy mówiliśmy mu, na co choruje. Teraz można...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta