Opowieść o zwyczajnym szaleństwie
Novak Djoković rok temu zaczął przegrywać z własnym ciałem, choć zawsze traktował je niczym świątynię. Serbski szarlatan tenisa nigdy nie stracił jednak nadziei, że może oszukać czas i dziś jest wśród kandydatów do wygrania Wimbledonu.
Ma 38 lat. To wiek, w którym ostatnie mecze grał Rafael Nadal. Roger Federer, żegnając się z tenisem, był dwa lata starszy. Dzwon bije także dla Djokovicia, jego zegar ostatnio wręcz przyspieszył. Ubiegłoroczny Roland Garros przegrał z powodu kontuzji kolana, wycofał się z turnieju przed ćwierćfinałem. Problemy zdrowotne zatrzymały go także w półfinale ostatniego Australian Open. Serb umiał w Melbourne pokonać Carlosa Alcaraza, ale podczas meczu z Alexandrem Zverevem, baterie w jego silniku wyczerpały się po secie. Adrenaliny i koktajlu z leków przeciwbólowych – biegał po korcie z naderwanym ścięgnem podkolanowym – wystarczyło na 81 minut. Najwyraźniej podlega takim samym prawom biologii, jak zwykli śmiertelnicy, choć próbuje temu zaprzeczać.
Wrócił na kort szybko, grywał w tym roku wyjątkowo często. Wimbledon to dla niego dziewiąty turniej w sezonie. Djoković przed wylotem do Londynu przegrał siedem z 26 meczów, w tym dwukrotnie trzy z rzędu. Taka seria przytrafiła mu się po raz pierwszy od 2018 roku. Pokonują go ci, dla których był i jest idolem. Matteo Arnaldi po zwycięstwie nad Serbem w Madrycie pytany po meczu o taktykę wypalił: – Chciałem po prostu nie narobić w gacie.
To był ten sam turniej, podczas którego zobaczyliśmy, jak sfrustrowany Serb krzyczy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta