Opowiadanie czarnogórskie
Czy to mógł być przypadek, że poznałem tych dwoje? Nie ma takich przypadków.
Pamięci Maryli Siwkowskiej-Łatuszyńskiej (1941–2020) i Grzegorza Łatuszyńskiego (1933–2020)
Może Czarnogóra cię natchnie, może tam napiszesz czarnogórskie opowiadanie, tak mówił mój przyjaciel Grzegorz, kiedy widziałem się z nim przed wyjazdem. Było to w jego mieszkaniu, do którego Maryla i on zapraszali mnie już tak wiele razy, bo nasza znajomość trwa już od ponad dwudziestu lat. Był początek lipca. Ale w Warszawie upały się już skończyły, siedziałem na kanapie ze szklanką wody w dłoni i słuchałem Grzegorza. Jak zawsze siedział na swoim fotelu po prawej stronie stolika, pod portretem młodego Chopina. Po drugiej stronie Maryla, patrzyły na mnie oczy pod przyciętą równo grzywką. Za kilka dni jej mąż miał iść pod nóż w szpitalu onkologicznym.
Kilka dni później byłem już tutaj, w Barze i z tarasu obserwowałem statki wpływające do portu i linię horyzontu. Był letni wieczór, szczekały psy i samochody pięły się wąskimi uliczkami. Zagwizdał pociąg, potem nadjechał, błysnął światłami i zaraz schował się w tunelu. Światło było lekkie i mgliste, kolory rozpływały się w nim, daleko stąd Grzegorz leżał w szpitalu po przebytej ciężkiej operacji, więc myślałem o nim jako o rekonwalescencie i starałem cieszyć się chwilą. On na Bałkanach miał wiele takich chwil. Mieszkał w Belgradzie, zjeździł wybrzeże adriatyckie i pozawierał tu liczne przyjaźnie, w Petrovacu łowił ryby, pił...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
