Potwory i kosmici w Wenecji
Nawet potencjalne kasowe i oczekiwane pewniaki, takie jak „Frankenstein” del Toro czy „Bugonia” Lanthimosa, które zaprezentowano na festiwalu, to opowieści o zagrożeniach współczesnego świata.
Guillermo del Toro kocha potwory. Ale też pozwala im rozkwitać. Nie uosabia ich zwykle ze złem, raczej pokazuje samotność, tragedię. Po „Labiryncie Fauna”, a przede wszystkim pięknym „Kształcie wody”, który zresztą tutaj, w Wenecji, został nagrodzony Złotym Lwem, a niedługo potem, w 2018 roku, zdobył Oscara dla najlepszego filmu roku – przyszła kolej na „Frankensteina”.
Meksykański reżyser twierdzi, że jako siedmiolatek zobaczył film Jamesa Whale’a z 1931 roku o stworzonym przez Victora Frankensteina monstrum. Miał 11 lat, gdy przeczytał książkę Mary Shelley z 1810 roku.
– Wychowałem się w ultrakatolickim świecie, gdzie wszystko było czarno-białe. Byłeś półaniołkiem albo uosobieniem zła. A nagle zrozumiałem, że nie trzeba być perfekcyjnym, że inność też ma swoją wartość – mówi reżyser i przyznaje, że o filmie o Frankensteinie myślał od blisko czterdziestu lat.
Kilkuset Frankensteinów
Pierwszego dnia zdjęć del Toro przyniósł na plan rysunek, który zrobił jeszcze jako uczeń. Historię...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
