Złoty chłopiec. Aktor. Reżyser. A na końcu człowiek
Filmy, w których grał Robert Redford i które nakręcił w ostatnich 20 latach swojej kariery, często się pomija. Tymczasem jest to naprawdę dobry okres pełen politycznego kina o współczesności i historii Ameryki.
Z pokolenia amerykańskich aktorów, którzy urodzili się w latach 30. ubiegłego wieku, a swoją karierę rozpoczynali na przełomie lat 50. i 60., to Redford był tym, którego od początku typowano na gwiazdę. I bardzo szybko nią został, prześcigając jakże licznych w tym sytym i zadowolonym pokoleniu „złotych chłopców”.
„Złotym chłopcem” był zresztą na wiele sposobów i nie tylko dlatego, że reprezentował typ urody wysportowanego i dobrze odżywionego amerykańskiego WASPA (White Anglo-Saxon Protestant) z blond włosami i białymi zębami. Bo chyba też jako jedyna gwiazda amerykańskiego kina tamtego okresu przyszedł na świat w 1936 r. niedaleko od Hollywood w Santa Monica i właśnie tam spędził swoje dzieciństwo. Słoneczna Kalifornia, w łagodnym klimacie której osiadali wracający z europejskich frontów weterani wojenni, buchała wówczas energią i bogactwem. Było to także idealne miejsce dla utwierdzania wiary w Amerykę idealną i posiadającą świetlaną przyszłość.
Eisenhowerowskie ideały mocno ukształtowały takich ludzi jak Redford. Gdyby urodził się dekadę wcześniej, byłby weteranem wojennym; dziesięć lat później – rozczarowanym hipisem lub pokiereszowanym kombatantem z Wietnamu. A tak zawisł w pełnej wiary próżni i pozostał w niej jako aktor i reżyser już do końca swojej kariery.
Ikona antywesternu
Nim ta kariera na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

