Agenci wpływu
Naszą literaturę przekładają często po godzinach, hobbystycznie. Skąd wzięła się ich pasja? Czy tłumacze z języka polskiego dostrzegają w naszych książkach coś, czego nie ma w innych?
Czasami zaczyna się jak w komedii romantycznej. Kenan swoją przyszłą żonę spotkał, kiedy ta przyjechała na wymianę studencką do Sarajewa. Poznali ich wspólni znajomi, a on, chcąc jej zaimponować, dosiadł się w knajpie i wyrecytował z pamięci po polsku wiersz „Dlaczego klasycy” Zbigniewa Herberta. Kiedy skończył, ona spojrzała na niego i spytała żartem: „W jakim to języku?”.
Ale może też się zacząć zupełnie przypadkiem albo z czystej ciekawości. – Wszyscy mnie pytali, dlaczego Polska – wspomina Zane z Rygi. – Taki duży kraj między nami, krajami bałtyckimi i Niemcami. Byłam ciekawa i chciałam tu przyjechać. W końcu to tak blisko, a na dodatek mamy wiele wspólnej historii. Ponadto moja mama ma polską krew, jej panieńskie nazwisko to Jabłońska.
Ciekawy Polski był też Martin, który urodził się i mieszka w Libercu, 30 km od granicy z Polską. Zawsze jednak miał poczucie, że Polacy i Czesi to tacy bliscy sąsiedzi, a tymczasem on nic o Polsce nie wie, nie zna słowa w tym języku. – Kiedy pojechałem na Erasmusa do Lipska, uznałem, że nie ma sensu, bym z Niemcami chodził na zajęcia bohemistyczne, z języka i kultury czeskiej, tylko zacznę się uczyć czegoś nowego. I tak w wieku 21 lat trafiłem na konwersatoria z polskiego.
W knajpie zaczęła się też przygoda...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

