Ja po prostu chciałem iść do wojska
To była praca zespołowa – mówi gen. Maciej Klisz, dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych, który po wydaniu rozkazu zestrzelenia rosyjskich dronów nagle stał się twarzą Wojska Polskiego. Choć jest już ponad 30 lat w służbie, może zajść jeszcze wyżej.
Ta noc? Normalna. Przynajmniej na początku. Zaczęło się tak, jak zaczynało się wiele wcześniejszych nocy w Ukrainie. Oczywiście, słowo normalna proszę wziąć w cudzysłów, bo to nie powinno być normą, że mamy kombinację 500 bezzałogowców, rakiet balistycznych i manewrujących, którymi Rosjanie atakują Ukrainę. To jest straszne. Ale takie noce od pewnego czasu są standardem. Proszę pamiętać, że ja jako dowódca operacyjny patrzę na noc z 9 na 10 września z perspektywy dwóch lat na tym stanowisku i poprzednich incydentów, m.in. rakiety pod Bydgoszczą czy z Przewodowa – mówi „Plusowi Minusowi” generał broni Maciej Klisz. To on odpowiadał za działanie Wojska Polskiego w nocy, gdy polską przestrzeń powietrzną w bezprecedensowy sposób naruszyło ponad 20 rosyjskich bezzałogowców. – Jednak szybko z moimi ludźmi zdaliśmy sobie sprawę, że to jest coś, czego do tej pory nie widzieliśmy, o czym będziemy pamiętać jeszcze długo. Nie chcę wchodzić w szczegóły operacyjne, ale zrozumieliśmy, że sposób i charakter zagrożenia dla przestrzeni powietrznej Polski jest odmienny od tego, co widzieliśmy do tej pory. Że może być zagrożone życie ludzkie i wtedy żadne działanie nie jest już normalne – wyjaśnia.
Rosjanie nas testują
Co było później? Kilka rosyjskich bezzałogowców zostało...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
