Powrót cielęcego proamerykanizmu
Donalda Trumpa i jego administracji nie interesuje budowa lepszego porządku międzynarodowego. Koncentruje się na wąsko rozumianych własnych interesach. Ekipa prezydenta Karola Nawrockiego nie chce tego widzieć – pisze politolog.
Cielęcy proamerykanizm” to był termin używany przez Jerzego Giedroycia, a później przez Zdzisława Najdera na określenie przejawów bezkrytycznej i bezwarunkowej miłości do Ameryki, które były obecne w naszej polityce w latach 90. XX w. i na początku tego stulecia. Zwłaszcza gdy było to połączone z niechęcią do Wspólnoty Europejskiej i jej prób wybicia się na pewną mocarstwowość i samodzielność na scenie międzynarodowej. Widzimy to dziś w podejściu prezydenta Karola Nawrockiego i jego obozu do stosunków ze Stanami Zjednoczonymi.
Rozbicie Europy
Są zarazem w tym nawrocie cielęcego proamerykanizmu rzeczy nowe i niepokojące. Ten pierwszy, o którym mówili Giedroyc i Najder, miał pewne racjonalne uzasadnienie i mógł być do pewnego stopnia zrozumiały. Wiązał się z wiarą, że Stany Zjednoczone pomogą Polsce się wyrwać spod rosyjskiej kurateli, którą Moskwa chciała podtrzymać nad naszym regionem po upadku Związku Sowieckiego, z przekonaniem, że tylko Stany Zjednoczone mogą dać Polsce solidne gwarancje bezpieczeństwa. Do pewnego stopnia tak było, choć niektóre wyrazy wdzięczności nie były konieczne i szły zbyt daleko, na przykład udział w agresji na Irak w 2003 r., czy inspirowany przez Waszyngton opór wobec prób budowy przez UE polityki bezpieczeństwa i obrony. Ów proamerykanizm wynikał z ówczesnego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
