Polskie asy dają radę
Trzynaście medali mają Polacy na półmetku paralekkoatletycznych mistrzostw świata. To wynik powyżej oczekiwań, choć impreza jest wyzwaniem nie tylko sportowym.
Najwięcej widzimy chyba uśmiechów przez łzy, te płynące ze szczęścia. Wielu polskich medalistów nie kryło za metą wzruszenia, głos łamał się także trenerom, asystentom, przewodnikom.
Kiedy drugi złoty medal we frame runningu zdobywała na 60-tysięcznym stadionie Jawaharlala Nehru Magdalena Andruszkiewicz chyba jeszcze więcej emocji, niż u niej, widzieliśmy po trenerze Grzegorzu Dorszyńskim i tacie Marku, który towarzyszył jej za metą i w strefie wywiadów.
Płakał na podium inny polski mistrz tej konkurencji Artur Krzyżek, a kiedy po złoty medal w rzucie maczugą sięgnęła Róża Kozakowska, wzruszyli się chyba wszyscy, bo Polka noc przed startem spędziła w szpitalu przez zatrucie pokarmowe.
– Trener i lekarz do samego końca walczyli o to, żebym w ogóle wystartowała. Ja nawet nie umiem powiedzieć, co się działo, bo byłam nieprzytomna – mówi mistrzyni i wicemistrzyni paralimpijska z Tokio. Jej drogę do złota przez izbę przyjęć szeroko relacjonowały kolejnego dnia lokalne media.
Talenty na ulicy
Impreza w New Delhi to już dla reprezentacji Polski sukces. Trenerzy przed rozpoczęciem mistrzostw świata zakładali, że nasi kadrowicze zabiorą do kraju dwanaście medali, więc cel zrealizowali, choć na starty czekają jeszcze m.in. kulomiotka Renata Śliwińska czy specjalistka od skoku w dal Karolina Kucharczyk-Urbańska. To zwiastuje najlepsze mistrzostwa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
