Wolę działać, niż błyszczeć

autor zdjęcia: mat. pras.

źródło: Rzeczpospolita

O tym, jak sport nauczył ją zarządzać sobą, jak wygląda praca w globalnych strukturach i dlaczego w rwącej rzece czasem warto „złapać się gałęzi i na chwilę zwolnić” – rozmawiamy z Mają Włoszczowską, dwukrotną medalistką olimpijską, współwłaścicielką rodzinnej firmy i ambasadorką zdrowego stylu życia.

Przeszłaś z życia liczącego sekundy i szybkie trasy do świata decyzji, które mierzy się miesiącami i latami. Jak wygląda ta zmiana rytmu z perspektywy osoby, która zawsze żyła w zupełnie innym tempie? Tak miało być? Jaki był twój pomysł na dalsze życie?

Nie planowałam kariery działaczki. Po zakończeniu kariery sportowej chciałam po prostu odpocząć. Złapać oddech, może nawet trochę się wycofać. Ale życie potoczyło się inaczej.

Co sprawiło, że nie stwierdziłaś „nie, jednak nie odpocznę”?

Kiedy prezes Andrzej Kraśnicki zaproponował mi kandydowanie do Komisji Zawodniczej MKOl, nie potrafiłam odmówić. To był moment, w którym poczułam, że nie mogę się uchylić od odpowiedzialności. Jeśli mam doświadczenie, jeśli mam zaufanie środowiska, jeśli potrafię mówić językiem sportowców i rozumiem mechanizmy instytucjonalne, to moim obowiązkiem jest działać.

Dlaczego warto było przyjąć zaproszenie do działania?

Reprezentuję głos zawodników w zarządzie Międzynarodowej Unii Kolarskiej, zasiadam w Prezydium Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a od sierpnia 2024 r. pełnię funkcję wiceprzewodniczącej Komisji Zawodniczej MKOl. To ogromny zaszczyt, ale też zobowiązanie. Każda z tych ról ma inną dynamikę – MKOl uczy cierpliwości i wielostopniowych...