Klata kontra Holoubek
„Termopile polskie” Klaty w Narodowym, mimo świetnych scen i aktorów, są za długie. Męczą też chocholim tańcem narracji o polskiej niemożności.
Kiedy Jan Frycz w roli króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w związku z uchwalaniem Konstytucji 3 maja nucił „Jeszcze Polska nie zginęła” publiczność premiery powstała i zaśpiewała hymn narodowy.
Nie wszyscy dali się reżyserować jak statyści. Był bowiem w chwycie reżyserskim z użyciem hymnu szantaż emocjonalny, bo przecież nie wszystkim się podobało, ale do hymnu wstać trzeba. A jednocześnie Klata ośmieszył powszechnie stosowany w Polsce zabieg, jakim jest nadużywanie Mazurka Dąbrowskiego, gdy Polaków ogarnia frustracja i niemoc. Wiadomo: wygrać trudno, śpiewać łatwo.
Najlepsze sceny
Jan Klata z pewnością wielkim reżyserem jest, ale premiera „Termopili polskich” nie zachwyca, tak jakby się tego chciało na otwarcie dyrekcji reżysera w Teatrze Narodowym, w dodatku na 260-lecie jego powstania. Na mnie „Termopile” Klaty zaczęły pozytywnie działać dopiero dwadzieścia minut po rozpoczęciu, gdy na scenę wszedł...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
