Sowiecki słoń w sercu Warszawy
W 35 lat po upadku komunizmu pomysł, by zburzyć Pałac Kultury i Nauki, jest równie absurdalny, jak system, którego symbolem miał być ów „prezent Stalina”.
„Stary szalet zapomniany na środkowoeuropejskim rozdrożu" – tak ochrzcił go Tadeusz Konwicki w „Małej apokalipsie”, mikropowieści o gniciu komunizmu. Dosadnie, bo „prezent” Stalina przez całe dekady budził silne negatywne emocje Polaków.
Pałac Kultury i Nauki (PKiN), sterczący wysoko ponad dachami niby wyzwolonej, ale w gruncie rzeczy zniewolonej przez sowietów Warszawy, miał nam przypominać, że bolszewikom z Kremla nie podskoczymy. I przypominał. Aż do 1989 r.
Właśnie te skojarzenia wraz z nazwą nadaną przez Konwickiego miałem w pamięci, gdy na przełomie listopada i grudnia 1990 r. znalazłem się w dalekiej Ameryce, w przewiewanym mroźnym wiatrem znad jeziora Erie mieście Cleveland. Proszę sobie wyobrazić moje zdumienie, gdy niespodziewanie w samym centrum tej dawnej stolicy amerykańskiego przemysłu stalowego wyrósł przede mną… warszawski PKiN, tyle że o wiele...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)