Architektura władzy Tuska
Dwa lata po zaprzysiężeniu rządu Donalda Tuska widać już, że premier sprawuje władzę inaczej niż w latach 2007–2015. Podobnie jak jego rząd, przeszedł transformację w lipcu tego roku. O co w niej chodzi?
„Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie” – według Dantego taki napis widniał nad bramą piekła. W „Boskiej Komedii” przestrzeń tę porządkuje dziewięć kręgów. Dwa lata po zaprzysiężeniu rządu Donalda Tuska i po dwóch poważniejszych rekonstrukcjach trudno oczywiście mówić o politycznym odpowiedniku piekła (chociaż odporność na wysokie temperatury jest wskazana), ale widać wyraźnie, że premier zbudował własną, wielopoziomową architekturę władzy. Bardziej złożoną niż ta z lat 2007–2014, opartą na czterech partiach, i z dużo mniejszą tolerancją samego premiera na błędy. Innych. I na pewno ministrowie muszą cały czas mieć się na baczności – nawet ci najbardziej zaufani. To zresztą słychać czasami nawet na posiedzeniach Rady Ministrów – tak wynika z naszych rozmów.
Tusk nie ma takiego samego temperamentu jak wtedy, gdy rządził wcześniej – z naszych rozmów z ludźmi, którzy go dobrze znają wynika, że ma np. właśnie nieco mniejszą cierpliwość do błędów swoich współpracowników. To jest właśnie to słynne „Donald Tusk się wściekł”.
Ale już na poważnie: Tusk przeszedł transformację w latach 2015–2023, a wcześniej przez cały ten czas, gdy był premierem. I ta transformacja jest od 2023 r. mało analizowana i rozumiana – również za sprawą trudno dostępnych źródeł. Szerokich wywiadów politycznych premier nie udziela praktycznie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
