Smutny los Konrada
OPERA
O polskich kompozytorach nie pamięta ani teatr, ani wydawcy płyt
Smutny los Konrada
JACEK MARCZYŃSKI
Teatr Wielki w Łodzi swą ostatnią w tym sezonie premierą wydobywa z zapomnienia"Konrada Wallenroda" Władysława Żeleńskiego.
W ubiegłym stuleciu powstanie tej opery uznano za dowód artystycznej i patriotycznej odwagi, dziś powrót do niej wzbudza często zdziwienie. Sam kompozytor zaś bardziej znany jest jako ojciec Boya niż dzięki swej muzyce. Czy są to rzeczywiście opinie słuszne?
Podobno Władysław Żeleński postanowił napisać tę operę, gdy miał lat piętnaście i po raz pierwszy przeczytał "Konrada Wallenroda". Do prapremiery doszło jednak w 1885 r. , a więc gdy kompozytor dobiegał pięćdziesiątki. Jak zatem widać, musiało upłynąć sporo czasu, nim zrealizował swe marzenia.
Trzeba było odwagi
Pomysł ozdobienia muzyką poetyckiej powieści Adama Mickiewicza był rzeczywiście karkołomny, zwłaszcza że oryginalny tekst trzeba było znacznie przykroić. Władysław Żeleński poprosił o to w 1873 r. Zygmunta Sarneckiego. Miał już wówczas opracowanych kilka scen (orkiestrowy w stęp, marsz Krzyżaków, ballada o Alpuharze, pieśń o Willi) , nad którymi pracował podczas dłuższego pobytu w Pradze. Sarnecki naszkicował całości akcji, napisał libretto prozą, wplatając parę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta