Szkoła podkuwaczy
Szkoła podkuwaczy
Gdyby koniom było to potrzebne, to Pan Bóg stworzyłby im kopyta wraz z podkowami. Więc co, zapomniał? Nie, tylko nie przewidział, że te piękne zwierzęta zostaną ujarzmione. Że na ich grzbiet wsiądzie kiedyś człowiek albo że zaprzęgnie konia do furmanki i każe mu ciągnąć ciężary przerastające możliwości bosych stóp zwierzęcia.
Koń pomagał człowiekowi najpierw w walce i transporcie, potem przy robotach w polu i w lesie. Teraz pomaga mu w spędzaniu czasu wolnego.
- Znów wraca moda na konie - uważa świetny jeździec i właściciel małej stadniny (cztery klacze i cztery ogiery), były wicepremier i minister rolnictwa Roman Jagieliński. - Kocha się w koniach zwłaszcza młodzież, co dobrze rokuje na przyszłość.
I jak to w gospodarce rynkowej, za wzrostem zainteresowania końmi poszedł handel. Dziś w sklepie na ul. Polnej w Warszawie można kupić wszystko, co jest do konnej jazdy potrzebne: tak zwany rząd (siodło plus reszta), buty, bryczesy, ostrogi itd. A kiedyś nawet spodnie trzeba było zamawiać u krawca. No i, oczywiście, podkowy. Bo koniowi są one teraz niezbędne.
- Koń miał obliczoną stopę na tyle tylko, by mógł się przemieszczać w poszukiwaniu pożywienia, albo by szybko uciec przed drapieżnikiem - mówi Antoni Chłapowski, twórca jedynej w Polsce szkoły podkuwaczy koni w Jaszkowie koło Śremu. - Więc kiedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta