Kandyd z Ukrainy
Jurij jechał do Polski jak na mityczny Zachód. Imponuje mu ten kraj. Oby się za szybko nie rozczarował.
Kandyd z Ukrainy
FOT. PIOTR KOWALCZYK
RADOSŁAW JANUSZEWSKI
Jurij ma 25 lat. Wiek w sam raz, żeby dokonać wielkich czynów. Właśnie się do tego zabrał. Kiedy z nim rozmawiałem u znajomych, w podwarszawskim Konstancinie, minął właśnie miesiąc, odkąd przyjechał do Polski z Ukrainy. Kolega, który przyjeżdża tu na zarobek, podwiózł go do Wilanowa. Jurij wysiadł z samochodu na pętli autobusowej w Wilanowie, wziął walizeczkę, poprawił krawat i ruszył przed siebie. Musiał sobie znaleźć locum i środki utrzymania w mieście i w kraju, który widział po raz pierwszy w życiu. W kieszeni miał skarb - 50 dolarów, z czego 30 było nie do ruszenia, bo gdyby mu się nie powiodło, to tyle musiałby zapłacić za powrót - i adres, który dała mu matka. Ten adres to był punkt zaczepienia, tam można przenocować. Matka - nauczycielka niemieckiego - bywała już wcześniej w Polsce. Sprzątała, myła szyby, malowała ramy okienne.
Jurij miał też inne, bardziej dalekosiężne cele: pieniądze, które chciałby tu zarobić, są mu potrzebne, bo pisze doktorat z historii pedagogiki ukraińskiej podczas II wojny światowej. Same dojazdy do archiwów kosztują, a on nie ma stałej pracy, nadto potrzebne będą mu środki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta