Pochwała kołatki
Ci, którzy dziś chcą "poprawiać", "uładzać", a zwłaszcza "sztukować" poetę, nie liczą się z faktami
Pochwała kołatki
ZBIGNIEW HERBERT Z ŻONĄ KATARZYNĄ
Fot. Erazm Ciołek
RAFAŁ ŻEBROWSKI
Z rosnącym niepokojem obserwuję publiczny spektakl, który bywa nazywany "sporem o Herberta". Biorą w nim udział ludzie przemawiający we własnym imieniu, ale też wciągani do dialogu, a nawet tacy, którzy w tej sprawie nie powinni zabierać głosu.
Jednak nie w tym rzecz, by podejmować polemiki z indywidualnymi adwersarzami. Nie można się bowiem oprzeć wrażeniu, że oto jesteśmy świadkami gorszącej sceny rozszarpywania schedy - warto zwrócić uwagę, jak często padają tu słowa z kręgu prawa własności ("zawłaszczanie", "przywłaszczanie" itp.). Co prawda, już nie można - starym obyczajem - wyrwać konającemu poduszki spod głowy, to jednak w istocie nie pozostawił on "żadnego dziedzica ani dla lutni, ani dla imienia", a także testamentu ani listów uwierzytelniających dla wykonawcy swej woli, a tym bardziej plenipotencji do odwoływania swych wypowiedzi czy poglądów. Jedno jest w tym pewne, jeśli Zbigniew Herbert jest godzien szacunku potomnych, co zdaje się nie budzić większych kontrowersji, to podobny stosunek...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta