Harfa w koronie
Konflikt w Irlandii Północnej wypływa ze sporu o to, czy Belfast powinien być irlandzki, brytyjski czy też niezależny
Harfa w koronie
Teresa Stylińska
Przyjechałam do Belfastu niemal w ostatniej chwili. Żadne z ugrupowań terrorystycznych nie mówiło o złożeniu broni i wydawało się, że miną lata, zanim do Ulsteru powróci pokój.
W niedzielne popołudnie w centrum Belfastu nie ma żywego ducha. Jedyna oznaka życia to obecność patroli wojskowych -- pieszych i zmotoryzowanych. Żołnierze chodzą co najmniej czwórkami, uważnie rozglądając się wokół, z bronią gotową do strzału. Wolno przejeżdżają pojazdy opancerzone. Z wieżyczki wychyla się żołnierz w hełmie. Prywatne samochody obowiązkowo zatrzymują się przed szlabanem u licznych blokad, gdzie policjanci z Civil Security Unit, jednostki wspomagającej lokalną policję RUC (Royal Ulster Constabulary) , poddają je skrupulatnej kontroli. Żołnierze zresztą mają prawo zamknąć u lice w każdym miejscu i o każdej porze dnia i nocy. Nieustannie słychać warkot helikopterów. Gdzie w Europie jest drugie takie miejsce?
Z Dublina do Belfastu -- Beal Feirste po gaelicku -- pociąg jedzie zaledwie dwie i pół godziny. Na linii kolejowej nie widać granicy. Nie ma tu, o dziwo, żadnej kontroli -- władze, wychodząc z założenia, że materiałów wybuchowych i broni nikt nie wozi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta