Uroczysko
Marek Nowakowski
FOT. ANDRZEJ WIKTOR
U r o c z y s k o
Najwyraźniej przyjechał tu dla wytchnienia. Powodowany nieprzepartą potrzebą. Coraz częściej tak nas katapultuje miejska cywilizacja, kierat codziennych
obowiązków, życie w zatrutych spalinami kanionach między bryłami betonowych domów.
Ilustrowała Magda Adamska
Musiał przecież dokonać znacznego wysiłku, żeby wydostać się z miasta. Przedrzeć się przez zakorkowane ulice w godzinach popołudniowego ruchu. Skręcić z autostrady w boczną, żwirową drogę, potem jechać już wiejską, znacznie gorszą i wyboistą, kluczyć między jamami pełnymi wody po niedawnych, kilkudniowych deszczach, omijać sterczące zdradziecko kamienie i pokonać dwa drewniane mostki, właściwie kładki z przegniłych desek, uginających się niebezpiecznie.
Dotarł do rozwidlenia dróg pośród rzadkiego, sosnowego zagajnika i stamtąd skierował się parowem w dół; trakt był równie uciążliwy, biegł między stromymi zboczami porośniętymi olszyną i doprowadził go nad sam kanałek, który kilka kilometrów dalej wpadał do rzeki, a w kierunku przeciwnym zamieniał się w bagniste, wiklinowe chaszcze, ze sterczącymi gdzieniegdzie smutnymi topolami. Miejsce było ustronne. Prawie uroczysko, zważywszy na stosunkowo bliską odległość do miasta....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta