Na zdrowie!
Na zdrowie!
Maria Szymonik: Niezwykłe rzeczy opowiada się o atmosferze klubów i festiwali studenckich lat 70. I o Salonie Niezależnych, czyli trzech młodych ludziach z "niewyparzonymi gębami" - mieliście w nosie nakazy i zakazy. Jak wam to uchodziło płazem?
Jacek Kleyff: Za Gierka były trzy rodzaje kultury: popierana, zakazana i tolerowana, czyli studenckie kabarety i teatry. Panowie w KC patrzyli na nas z przymrużeniem oka: niech sobie trochę poswawolą i niech nie będzie, że nie wolno... Obowiązywała cenzura i my składaliśmy w niej teksty, ale mówiliśmy, że właściwie to jest program improwizowany. A potem nas "ponosiło". Byliśmy chyba najbardziej znienawidzonym przez odpowiedzialnych za "porządek" zespołem, a jednocześnie ulubionym w środowisku studenckim, mieliśmy mnóstwo zaproszeń do klubów. Panowała wokół nas taka półpartyzancka atmosfera, bo szła fama, że jesteśmy z cenzurą na bakier. Gdy przyjeżdżał do kraju ktoś bardzo ważny, to byłem zamykany na czterdzieści osiem godzin do aresztu - na tyle zawsze i każdego można było zamknąć. Siedziałem razem z różnymi pijaczkami i pomyleńcami - tak na wszelki wypadek, żebym przypadkiem nie wyskoczył na lotnisku z jakimiś transparentami albo okrzykami.
Salon nazywano czasem kabaretem. Nie lubi pan tego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta