Prorok czy zdrajca
Prorok czy zdrajca
MAREK GARZTECKI
Z Allenem Ginsbergiem, lata 70.
(C) AP
Bob Dylan jest postacią niezwykłą i był nią już w momencie, gdy jako nastolatek pojawił się na scenie. Taką też pozostał, mieszając szyki zarówno wielbicielom, jak i krytykom, unikając pułapek stylistycznego zaszeregowania i jednoznacznych politycznych etykietek.
Geniuszem obwołano go, zanim osiągnął pełnoletność. Gdy okazało się, że do podpisania pierwszego kontraktu z wytwórnią Columbia potrzebna jest osoba dorosła, zełgał, że jest bezdomnym sierotą, a jedynym jego krewnym jest wujek-szuler przebywający w Las Vegas. Parę lat później, gdy przybywał do Francji na pierwsze tournée, tygodnik "Paris Match" powitał go artykułem "Bobie Dylanie, czy jesteś prorokiem?". Już wtedy towarzyszyła mu legenda urodzonego włóczęgi i sporo czasu musiało upłynąć, nim dziennikarze odkryli, że młodość spędził nie w slumsach, lecz w dobrze sytuowanej rodzinie amerykańskich Żydów na środkowym zachodzie USA.
Dlaczego dziś - ponad czterdzieści lat od jego debiutu, mimo ukazania się kilkunastu poświęconych mu książek - wiemy o nim niewiele więcej niż w dniu, w którym pojawił się na estradzie klubu Gerde's Folk City w Nowym Jorku? Czy Bob Dylan w ogóle...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta