Bez taryfy ulgowej
Bez taryfy ulgowej
WOJCIECH MŁYNARSKI
Tytuł naturalnie pożyczyłem od Artura Sandauera. Dlaczego? Wyjaśnię za chwilę. Chcę w tym artykule przedstawić nieco własnych, z pewnością kontrowersyjnych poglądów, na nasz teatr w dobie obecnej. Do teatru chodzę, staram się nie opuszczać przedstawień uznawanych za ważne.
W numerze "Plusa Minusa" z 6 - 7 grudnia opublikowaliśmy dwa teksty na temat pokolenia porno w polskim teatrze i w dramacie pióra Elżbiety Baniewicz oraz Janusza R. Kowalczyka
Jak już powiedziałem, tytuł artykułu pożyczyłem od profesora Sandauera. Myślę, że gdyby żył, a opowiedziałbym mu pomysł na ten artykuł, to by mi pożyczył. Sandauer lubił ze mną pogadać. Byliśmy sąsiadami na warszawskim Mokotowie długie lata: On na Karłowicza, ja na Łowickiej. Chodziliśmy razem na długie spacery. I Sandauer powiedział mi kiedyś, że gdyby jeszcze raz drukował swe słynne "Bez taryfy ulgowej", to dodałby aneks poświęcony - jak to nazwał - "chamstwu awangardy". Był mianowicie zdania, że wszystko, co się we współczesnej sztuce mieni awangardą, trzeba traktować ze szczególną wnikliwością i surowością. Był także zdania, że kostium awangardzistów przybierają często ludzie niezdolni, nieudacznicy niemający nic nowego do powiedzenia, myślowo puści i na ogół straszni...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta