Aktorzy umierają dwa razy
ROZMOWA BARBARY HOLLENDER Z SYLVESTREM STALLONE'EM
Aktorzy umierają dwa razy
(C) REUTERS
Wszedł do historii kina jako pięściarz Rocky Balboa i komandos Rambo, ale w rozmowie jest zaprzeczeniem tamtych bohaterów: skromny, sympatyczny, refleksyjny, ze świadomością, że jego czas minął. Zresztą dziś, gdy moda na umięśnionych herosów skończyła się, pięćdziesięcioośmioletni aktor, ojciec pięciorga dzieci, stara się zmienić swój wizerunek. Hollywood nie zaakceptował go w roli przegranego policjanta z "Coplandu", dzisiaj Stallone próbuje swych sił w komedii - w "Małych agentach 3D" Roberta Rodrigueza.
Sylvester Stallone w filmie dla dzieci, i to w komedii. Skąd wziął się pomysł, żeby wystąpić w "Małych agentach 3D"?
Robert Rodriguez już wiele lat temu obiecał mi, że kiedyś spotkamy się na planie. A o udziale w komedii śniłem od dawna. Uwielbiam ludzi, którzy potrafią zachować dystans i patrzeć na świat z przymrużeniem oka.
Od jakiegoś czasu wyraźnie usiłuje pan przełamać swój image "mięśniaka".
Prawdę powiedziawszy, nikt mnie nigdy nie pytał, czy chcę zostać bohaterem kina akcji. Tak wyszło. Na dodatek, kiedy zagrałem Rambo, natychmiast przylgnęła do mnie etykietka bezmózgowca. Bo to jest dość naturalne: facet w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta