Kant jedzie do Bagdadu
Kant jedzie do Bagdadu
(C) EAST NEWS
Panie filozofie, dlaczego zabiega pan o wizę na wyjazd do Bagdadu?
Wie pan doskonale, że tzw. wielcy zmarli mają zapewnione wieczne wywczasy na Wyspach Szczęśliwych, gdzie jednak często się nudzą. W związku z dwustuleciem mojej śmierci przysługuje mi prawo do rocznego urlopu (bezpłatnego). Rzadka przyjemność: wrócić na ziemię i anonimowo uczestniczyć w tym dziwnym starcie nowego tysiąclecia. Podobnie jak moim kolegom, filozofom greckim, dobrze mi nieraz robi rozłąka z własnym krajem. Czyż bowiem zdziwienie nie jest naszym grzechem pierworodnym?
Ale dlaczego lądować akurat w Iraku? Nie znałem dotąd pańskiego upodobania do mętnych sytuacji, krwi i śmierci. Myśliciele i poeci wolą zwykle szczęsne, pokojowo usposobione społeczeństwa, żyjące w luksusie i pogodzie ducha. Pewien francuski polemista powiedział o panu, że Kant - uważający się za wręcz niepokalanego - ma ręce aż tak czyste, jakby nie miał ich wcale. Nie obawia się pan ich zbrukać?
Niech się pan strzeże, panie dziennikarzu, reakcji w rodzaju: "a co o tym się powie!". Wyświęcając mnie w roli wielkiego niemieckiego sumienia, pomieszano wszystko. Pomylono mnie z moim znakomitym poprzednikiem Leibnitzem albo z mymi niewiernymi dziedzicami, Heglem i jego radosnym potomstwem. Wszyscy ci ludzie są, by tak rzec, myślicielami...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta