Despota jednak nieoświecony
Zbyt wielu z nas, zapatrzonych w kolejną rosyjską ułudę, zadowoliło się wyobrażeniem Rosji nieodwołalnie wkraczającej na dobrą drogę. To były mrzonki. Udzieliły się wszystkim, którzy zabiegali o względy Władimira Putina. Od przywódców sprzyjających interwencji w Iraku, jak Silvio Berlusconi i Tony Blair, po owych niezłomnych "anty", jak Jacques Chirac i Gerhard Schröder. Wszyscy spierali się o to, komu przypadnie w udziale przywilej zaproszenia rosyjskiego prezydenta do własnej willi; jeździli do Sankt Petersburga; kadzili w Moskwie, bez cienia ironii, nowemu piewcy demokracji, wznoszonej na stosie czeczeńskich trupów.
Ukraińskie powstanie powinno przetkać uszy niedosłyszącym. Putin nie zapanował ani nad swymi inicjatywami, ani nad swoim językiem. Bez cienia wstydu ingerował w sprawy państwa, którego niepodległość uszła jego uwagi. Jego [Putina] sojusznicy, lokalni mafiosi, rządzili za pomocą państwowego kłamstwa, zastraszania przeciwników albo zapychania urn wyborczych. Względnie - kiedy było trzeba - likwidowania dziennikarzy i opozycjonistów, nożem lub trucizną.
Władimir Władimirowicz nie kryje zawziętej woli odtworzenia swojej "strefy wpływów", przynajmniej w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta