Łza pod maską błazna
Robin Williams: Kiedy po raz pierwszy dostałem propozycję zagrania czarnego charakteru, spytałem producentów: "Czy jesteście pewni, że mogę przyjąć taką rolę?". "Jasne" - odpowiedzieli z przekonaniem. Byłem zachwycony. Zagrałem w "Zdjęciu w godzinę", w "Death to Smoochy", "Bezsenności", wreszcie w "Wersji ostatecznej". Zdaję sobie sprawę, że ta seria czarnych charakterów to nowy rozdział w mojej karierze. I bardzo mi się to podoba. To dla widza element zaskoczenia. Ludzie myślą: "Williams? Taki sympatyczny, zabawny facet, który nie mógłby skrzywdzić nawet muchy". A tu proszę: gram mordercę!
Nie boi się pan, że widzowie nie zgodzą się na tę gwałtowną zmianę wizerunku, że przestaną pana lubić?Uczyłem się aktorstwa, żeby grać różne role. Poza tym pewnego dnia aktor budzi się rano, patrzy w lustro i myśli: "Osiągnąłem w życiu wszystko, o czym marzyłem, zarobiłem mnóstwo pieniędzy, nikt mi już...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta