Klątwa nad Francją
Od pecha nie mogą się tylko uwolnić Francuzi. Po raz kolejny zremisowali przed własną publicznością i jeśli nie obudzą się w porę, może ich zabraknąć w finałach mistrzostw świata.
Od kiedy trenerem Francji został Raymond Domenech, byli mistrzowie świata i Europy zapomnieli, jak się wygrywa na własnym stadionie. W sobotę już po raz trzeci w tych eliminacjach podzielili się punktami na Stade de France, tym razem ze Szwajcarią. Thierry Henry nie mógł zagrać z powodu kontuzji, a w marnowaniu dogodnych okazji wyręczył go David Trezeguet. Nie popisał się zwłaszcza w 77. minucie, gdy mając przed sobą tylko bramkarza zamiast strzelać, lekko trącił piłkę. Nic dziwnego, że kibice zaczynają mówić o klątwie Saint Denis. W ostatnich pięciu meczach na Stade de France reprezentacja strzeliła tylko jedną bramkę. - Gramy dobrze, tylko brakuje nam szczęścia - mówi Domenech. Choć trener nadrabia miną, coraz częściej słychać, że może nie dotrwać na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta