Mecz prawie jak bajka
Polska odniosła najwyższe zwycięstwo w historii swych występów w eliminacjach mistrzostw świata i Europy. Nawet trener Azerbejdżanu Carlos Alberto był zachwycony piękną grą Polaków.
Tylko początek wyglądał niewyraźnie, bo Azerowie przygotowali niespodziankę. Wiadomo, jakie nadzieje ma trener, wystawiając do składu czterech pomocników i trzech napastników: chce grać otwartą piłkę i pójść na wymianę ciosów, ponieważ nie czuje się gorszy. Polacy oczekiwali, że będą musieli bić głową w azerski mur ustawiony na polu karnym, a tymczasem mieli kłopoty ze składnym podejściem w jego pobliże, ponieważ już na połowie boiska napotkali pierwsze, dość ruchliwe przeszkody.
Zaskoczenie trwało 10 minut, do pierwszego rzutu rożnego i dośrodkowania Jacka Krzynówka. Do główki skoczył Tomasz Kłos, ale ubiegł go obrońca. Piłka trafiła do Tomasza Frankowskiego, który bez namysłu strzelił w górny róg bramki. Azerowie dostali pierwszą nauczkę, ale nic nie zmieniali w swojej taktyce. Nadal starali się atakować Polaków od...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta