Niema barykada
Jednak zaczynać trzeba od trójkołowca. Kto był grzeczny i pilny, dostawał najpierw rower dziecięcy, potem Pioniera, czerwonego albo niebieskiego, bo tylko takie były produkowane, lecz jak ktoś chciał się wyróżnić, a miał ojca ze smykałką, mógł go sobie kazać przemalować, choć była to rozrzutność, ponieważ jakiś czas później i tak się przesiadał na młodzieżową Eskę, a tę produkowali w wielu kolorach i jeszcze z przerzutką!
Nic więc dziwnego, że kiedy nogi robiły się zbyt długie i należało się rozejrzeć za Favoritem, mało kto rozstawał się z nią bez żalu. Favorit był szczytem możliwości. Fakt, w tamtych czasach nie dało się zdobyć nic lepszego, a ponadto przy odrobinie szczęścia człowiek miał go już na całe życie.
Mój tatko, choć dorosły, do tego piłkarz, cały czas jeździł wyłącznie na rowerze Ukraina; ani razu nie widziałem, żeby jechał na jakimś innym. Był w wielu miejscach obdrapany i pordzewiały, jednak ojciec nigdy go nie polakierował na nowo, twierdząc, że te obdrapania ma z barykady. A to żaden wstyd, dodawał zawsze z naciskiem.
Rower marki Ukraina rzeczywiście znalazł się na barykadzie i traf chciał, że wylądował tam też mój trójkołowiec....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta