Zalecana ostrożność z czułościami w pracy
W dni, kiedy pracuję nie w bibliotece, lecz w biurze, lubię przyjść wcześnie, zjeść śniadanie w stołówce i powoli zanurzać się w świecie, w którym telefon dzwoni za darmo, a za fotokopię nie trzeba płacić po 10 pensów od strony formatu A4. Ostatnio jednak ten błogi rytuał uległ zakłóceniu. Gdy płaciłem za rogalika i kawę z mlekiem, kasjerka zakończyła naszą transakcję zagadkowym zwrotem: "dzięki, laluchna".
Natychmiast ogarnęły mnie obawy. Czyżbym wyglądał jak Pamela Anderson? A może bezwiednie zachowałem się tak, jakbym ją podrywał? Na szczęście sprawa szybko się wyjaśniła. Kręcąc się przy ladzie z ciastkami, w stanie powstrzymywanej paniki, podsłuchałem, jak do innych klientów - niezależnie od płci - kasjerka także zwraca się "lalunia". Widać nie używa tego zwrotu z seksualnym podtekstem, lecz w taki sposób, jak inni mówią "kochanie" czy "szeryfie".
Nadal gnębiła mnie jednak wątpliwość, czy takie poufałości w miejscu pracy są właściwe. Rzut oka na wycinki z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta