Gyurcsany zostaje
To był największy protest społeczny na Węgrzech od upadku komunizmu. Autobusy z delegacjami z całego kraju sparaliżowały ruch w centrum miasta. Flagi narodowe powiewały na samochodach. Oflagowano okna kamienic, a nawet kawiarenki i niektóre sklepy. Jeszcze przed rozpoczęciem głosowania nad wotum zaufania dla szefa rządu na placu pojawiło się kilkadziesiąt tysięcy osób. Potem tłum zaczął gęstnieć. Wieczorem do miasta wjechały traktory eskortowane przez autobusy i samochody osobowe. - To był najgorszy rząd, jaki widziałem w życiu - mówił "Rz" Jozef Kover, jeden z traktorzystów. Przyjechał tu aż z Gyoru. Pokonanie tej trasy zajęło mu całą noc.
Wielu Węgrów, odpowiadając na apel Fideszu, przyniosło ze sobą stare budziki. Zegary nasadzili na kije i podnosili do góry.
- Czas odejść, panie premierze! Wybiła pańska ostatnia godzina! -krzyczeli demonstranci. Wśród flag i transparentów pojawiły się stylizowane na list gończy z Dzikiego Zachodu portrety premiera z napisami "Wanted" i "Danger" - poszukiwany i niebezpieczny....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta