Ciągle wierzę w kino
Paul Verhoeven: Miałem 48 lat, kiedy wyjechałem do Stanów. Zmieniłem kraj, środowisko, kulturę, język, a zmiany w tym wieku nigdy nie są proste. Trzeba zacisnąć zęby i wszystkiego uczyć się od zera.
Dziś jest pan jednym z nielicznych europejskich reżyserów, którzy zadomowili się w Hollywood. Czym pan to tłumaczy?Europejczycy jadą do Ameryki z poczuciem wyższości. Chcą tam pracować na własnych warunkach, robiąc filmy takie, jak w swoich krajach: artystyczne i bardzo osobiste. Dlatego przegrywają. Bo w Hollywood najpierw trzeba udowodnić, że jest się przyzwoitym rzemieślnikiem. Ja to zrozumiałem, założyłem sobie, że przetrwam i rzuciłem się na filmy science fiction. Z dwóch powodów. Po pierwsze, opowiadają one zwykle o umownym świecie, więc nie trzeba perfekcyjnie czuć amerykańskiej kultury. Po wtóre zaś, jest w nich stosunkowo mało dialogów.
To znaczy?Ja przecież ledwo mówiłem po angielsku. Do dzisiaj nie wiem, jak udało mi się nakręcić "Flesh + Blood". Kiedy czytałem scenariusz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta