Jezioro Duchów (cz. I)
Pytasz, dlaczego w góry odchodzę? Uśmiecham się w odpowiedzi. Tam brzoskwinie rosną przy drodze, Tam skały milczą i nie ma gawiedzi. Li Bo
W Łowozierskich Tundrach brzoskwinie nie rosną. Za to w lecie moroszka osypuje się kwieciem, jesienią jarzębina kraśnieje i prawdziwki wyłażą na drogę, a chrobotek reniferowy na zboczach wygląda z daleka jak szarozielonkawa piana. Natomiast skały tam milczą - jak u Li Bo! - i gawiedź owędy nie chadza. Za każdym razem, kiedy wybieram się nad Seidjawr (Jezioro Duchów), kromie śpiwora i jadła wkładam do plecaka tomik chińskiego poety. Z nim wędrować weselej i nauczyć się można wiele.
Łowozierskie Tundry (po saamsku: Łujawrurt) to potężny masyw górski, który się wypiętrzył na północnym wschodzie bałtyckiej tarczy w procesie orogenezy kaledońskiej (między kambrem a dolnym dewonem), to znaczy około czterystu milionów lat temu. Według sowieckiego geologa, akademika Fersmana, dawniej był to podziemny wulkan. I rzeczywiście, Łowozierskie Tundry kształtem przypominają ogromny krater z Jeziorem Duchów we wnętrzu. Niewykluczone, że w tym wulkanie nie całkiem wygasło, bo co kilka lat święte jezioro Saamów wyrzuca na brzeg tony martwej siei. Może to jakieś gazy wulkaniczne do wody przenikają, a może rybę trują złoża rzadkich rud wybieranych z Łowozierskich Tundr od ponad pół...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta