Bez adresu
Bez adresu
Janusz Niczyporowicz
-- Skąd pan pochodzi, sołtysie?
-- Ja jestem miejscowy -- mówi Zenon Alba.
-- Z takim nazwiskiem? Może ma pan hiszpańską lub francuską krew?
-- A cholera go wie. Nie mam pojęcia, skąd jest moja rodzina.
Wieś Kukle wygląda w oku żurawia jakby demiurg w nią dmuchnął. Od skraja do skraja ze trzy kilometry. Rozcięta na pół droga do Berżnik. Wplątana w meandry Marychy, za siedmioma górami, leży w cieniu Gib, daleko od szlaku na Sejny.
Kiedy latem pada tu deszcz, mgły wypełniają doliny po brzegi. Ze wzgórz widać, jak w kotle jeziora wrze srebro i dymią lasy na stromych brzegach.
W tej krainie zimą mróz gruntuje wszystkie swoje blejtramy. Jednym pociągnięciem; kiedy wschodzi księżyc. To nocne szronienie czasem kończy się palbą wborze, ale coroczne strzelanie sosnami jest ulubionym zajęciem zimy. Tak twierdzi wielu.
Są też tacy, którzy gotowi przysiąc, że tutaj właśnie wiatr bierze oddech, zanim sobie w Polskę zadmucha.
Ale są i tacy, którym to wszystko mało.
Do nich zalicza się kilkunastu opętanych Kuklami, zdeklarowanych jakobinów, którzy postanowili wybudować tu i w okolicy swoje domy, albowiem twierdzą, że jest to miejsce niezwykłe, zanurzone wkresy, czyli zaczarowane. Pewnie fakt, że tutaj umrą w odległej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta