Tygodnik krnąbrny
Dlaczego tak was łomotali ze wszystkich stron? – pyta młodszy kolega. Rzeczywiście, „Tygodnik Solidarność” w 1989 i 1990 r. budził skrajne emocje. W oczach większości mediów mieliśmy czarne podniebienia i złe zamiary. Ale czy nie mieliśmy racji?
To nie przypadek, że po wyborach 1989 r. nikt nie odtrąbił zwycięstwa. Wszystkim ciążyło poczucie tymczasowości, lęk, że wolność może się znów okazać chwilowa, jak węgierski październik, praska wiosna, karnawał pierwszej „Solidarności”. Jedni wywodzili z tego przekonanie, że trzeba pielęgnować porozumienia Okrągłego Stołu, studzić zapały. Drudzy – że trzeba się spieszyć z demontażem struktur komunistycznego ustroju, reformami, budową nowego państwa i nowych sojuszów. Teraz, natychmiast. Nie za rok czy dwa lata. Byliśmy z tych drugich.
Różniły nas także ostrość wzroku, ocena i temperatura przeżywania rzeczywistości.
Jesienią 1989 roku „Tygodnik Solidarność” w atmosferze skandalu rozpoczął fundamentalny spór o szybkość i głębokość przemian, rewizję kontraktów Okrągłego Stołu, model demokracji, prezydenturę. Rozpętał wojnę – powiedzą krytycy. Niech będzie. Opis naszych bojów to historia pierwszego roku wolności. Opowiem tę historię, tak jak ją widziałam, tym samym głosem.
Pierwsza krew
Środowisko podziemnego „Tygodnika Mazowsze” i działacze KOR tworzą trzon „Gazety Wyborczej”. Do reaktywowanego „Tygodnika Solidarność” wraca zespół sprzed ośmiu lat: redaktor naczelny Tadeusz Mazowiecki, Wojciech Arkuszewski, Teresa Kuczyńska, Małgorzata Niezabitowska i wielu innych. Ale nie wszyscy. Krzysztof Czabański rezygnuje: „Dostałem propozycję powrotu pod...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta